środa, 31 sierpnia 2016

Wielki ból istnienia małego człowieka

Może taki dzień? Może tydzień...? Może kolejny skok rozwojowy albo już zaczynają dokuczać dziąsła? Albo zmiana pogody? Przecież ja też bywam rozdrażniona jak rośnie ciśnienie... Nic nie pomaga, ani jedzenie, ani smoczek, głaskanie, przytulanie ani bujanie na leżaczku. Może trochę, na chwilę pomaga noszenie na rękach, ale tylko w pionie. To nic, że brzuch po cesarce jeszcze trochę boli, że przy rozstępie mięśnia prostego też nie powinno się dźwigać, nie ważne. Ważny jest ten mały człowiek z ogromnym bólem istnienia, który sam jeszcze nie rozumie dlaczego akurat teraz tak mu źle. Dlaczego trochę mnie dokucza rzeczywistość kiedy mama ponosi na rękach. Wtedy już tylko trochę szlocha połykając łezki, już nie krzyczy. A potem, jak już pozwoli się trochę utulić, pocieszyć, popatrzy w oczy, powie to swoje "a guu" i uśmiechnie się tym rozbrajającym bezzębnym uśmiechem... Wtedy ręce przestają boleć, kręgosłup i brzuch bolą jakby mniej i jest jakoś łatwiej. I dziękuję Bogu za to, że pomaga mi przetrwać, zachować spokój i odpowiadać z miłością i cierpliwością na potrzeby mojego syna. Bo przecież po to jestem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz