piątek, 17 czerwca 2016

karmienie piersią

Właściwie od początku ciąży zakładałam (i nadal zakładam i mam ogromną nadzieję, że na planach się nie skończy), że będę karmić piersią. Zawsze wydawało mi się to oczywiste, choć mam świadomość, że ile kobiet tyle opinii. Nie oceniam, nie narzucam nikomu swojego zdania. Jeżeli jakaś mama nie może bądź nie chce karmić piersią (w końcu w życiu są różne sytuacje) uważam, że nie można jej za to potępiać, chcę się jedynie podzielić swoimi poglądami:)

Na początek garść informacji:

Według WHO wyłączne karmienie piersią jest zalecane przez pierwsze pół roku życia dziecka. Pierwsze karmienie powinno nastąpić w ciągu godziny od narodzin malucha, później przystawiamy go "na żądanie".
Tutaj już nasuwa mi się delikatna wątpliwość czy faktycznie rozszerzać dietę potomka możemy dopiero po 6 miesiącu? Spotkałam się z informacjami, że powoli, niektóre produkty można wprowadzać już w okolicach 4-5 miesiąca. Przypuszczam, że to zależy od rozwoju dziecka i ewentualnie opinii pediatry.
Również karmienie na żądanie przez pół roku wzbudza we mnie delikatny opór. Dotychczas idealistycznie zakładałam, że po 3 miesiącu należy wprowadzić już pewne schematy, stałe godziny spania, jedzenia etc.

Nie dokarmiamy dziecka butelką. Tutaj nie chodzi już nawet o to, żeby nie podawać mieszanki, jeżeli rzeczywiście jest taka potrzeba, bo przykładowo maluch nie przybiera na wadze. Chodzi o to, żeby nie podawać mleka z butli ze smoczkiem. Można korzystać z łyżeczki, kieliszka, pipety, byle nie smoka. Podobno znacznie zaburza to odruch ssania u niemowlęcia a także je rozleniwia – wszak ze smoczka mleko leci łatwiej, nie trzeba się tak namęczyć jak przy piersi.

Mleko matki zawiera cenne przeciwciała, pomagające budować odporność dziecka. O ile maluch rodzi się z pewną odpornością wrodzoną, wyposażony w potrzebne substancje od mamy, to po pewnym czasie jego organizm musi wytworzyć własne przeciwciała. W tym przejściowym etapie karmienie piersią jest bardzo ważne, ponieważ tworzy się pewna luka immunologiczna, co zwiększa podatność maleństwa na infekcje.

Karmienie piersią nie tylko pozwala szybciej wrócić do formy po porodzie (produkowana podczas karmienia oksytocyna pomaga w obkurczaniu macicy) ale i redukuje ryzyko zachorowań na raka piersi bądź jajników, a także na cukrzycę typu II. Mniejsze jest również prawdopodobieństwo, że maluch karmiony naturalnie będzie się w późniejszym życiu zmagał z nadwagą.

Zalet jest naprawdę wiele. Mimo to często spotykam się z informacją, że w Polsce kobiety karmią zaledwie kilka miesięcy. Czasami z wyboru ale często też pojawiają się glosy typu "zabrakło mi pokarmu". Pytanie czy pokarmu rzeczywiście zabrakło czy pojawił się kryzys laktacyjny, kiedy zmienia się skład mleka i dziecko musi się do tego przyzwyczaić, bądź maluch przechodzi właśnie skok rozwojowy? Może część problemów udałoby się rozwiązać gdyby kobiety miały więcej wsparcia ze strony otoczenia, nie słyszały zarzutów, że ich mleko jest bezwartościowe albo głodzą malucha? Na pewno warto próbować przezwyciężyć kryzysy. Jeżeli chcemy karmić piersią, szukajmy wsparcia, pomocy, aby rzeczywiście móc dać naszym pociechom to co najlepsze. Nie poddawajmy się przy pierwszej porażce:)

Obecnie chyba w każdym mieście możemy znaleźć poradnie laktacyjne. Jeżeli nie, jest wiele poradni w sieci, gdzie jest szansa skonsultowania swoich wątpliwości i uzyskania wskazówek, co możemy zrobić, żeby było lepiej:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz