O codzienności, o przygodzie jaką jest macierzyństwo, o odnajdywaniu małych radości w zwykłych wydarzeniach.
środa, 1 czerwca 2016
Złośliwość losu
Ostatnie tygodnie ciąży, człowiek unika wszelkich źródeł zarazków, stara się dbać o zdrowie a i tak zawsze się coś przyplącze. Tak jak dotychczas miałam opryszczkę może 2 razy w życiu i raczej o dość łagodnym przebiegu, tak teraz, kiedy niewiele leków można stosować, dopadła mnie taka wredna, że wyglądam jak ofiara nieudanego zabiegu z wykorzystaniem botoksu;] Nabawię się jakiś zachowań kompulsywnych na tle mycia rąk, bo cały czas myślę o tym, żeby sobie tego wirusa nie roznieść, żeby móc rodzić naturalnie a nie przez cesarskie cięcie. Mimo wszystko mam nadzieję, że maluch nie zrobi mi niespodzianki na tyle przed terminem i zdążę skutecznie wyleczyć tę opryszczkę. Póki co lekarz zalecił maść z acyklowirem i doraźnie spirytus. Będziemy walczyć!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz